Tytuł może nie jest za ambitny, ale może po przeczytaniu tego krótkiego posta zrozumiecie o co mi chodzi.
W odcinku 6x03 mogliśmy obejrzeć scenę Spencer i jej mamy- Veroniki. Dla większości mogła to być scena jak inne. Ja mam jednak tak, że w każdej (prawie każdej) scenie widzę jakiś głębszy sens, potrafię coś z tego wyciągnąć. I to jest naprawdę cool, bo będąc takim serialomanem jak ja, można wczuć się w sytuacje w której znajduje się dany bohater. W tym przypadku było tak ze Spencer. CHOLERA! Ja na serio ją rozumiem. Rozumiem jak bardzo musi cierpieć po tym wszystkim co przeszła i nie czuje wsparcia ze strony rodziny. Widać było, że to co się dzieje nie jest dla niej łatwe i nawet tak silna osoba, jak ona czasami już nie ma siły radzić sobie z problemami. Mogę stwierdzić, że jak na razie jest to moja ulubiona-smutna- scena!
A co Wy myślicie o tej scenie? Piszcie w komentarzach.
Ja rozumiem i Spencer i jej matkę. Nie wydaje mi się, żeby Spencer nie miała wcale wsparcia od jej rodziny. Od ojca czy Melissy może, bo jakoś ich przy niej nie widać, ale jej matka próbuje jej pomóc. Chce ją chronić, żeby nie wróciła do dragów, chce, żeby była bezpieczna i nie chodziła nigdzie sama, żeby poszła na terapię. Jak dla mnie, to ona się o nią martwi, nie wiem, co powinna robić. Olać to, co robi Spenc i na wszystko jej pozwalać? Akurat Spencer jest bardzo autodestrukcyjną osobą, kiedy ma jakieś problemy i nie można jej pozwalać, żeby robiła co chciała.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona smutna scena z serialu, też jest z udziałem Spencer. To ta, kiedy Spenc dowiedziała się, że Toby jest w A-teamie i płakała pod jego drzwiami prosząc, żeby do niej wyszedł i powiedział, że to nieprawda. To była bardzo smutna scena i świetna gra aktorska Troyan.
TAK! Pamiętam tą scenę! Świetna była! Ale ta jakoś bardziej do mnie przemówiła.
OdpowiedzUsuń