Bez niepotrzebnego gadania, tych co już oglądali zapraszam do rozwinięcia, a tym, którzy jeszcze pozostają w niewiedzy radzę ominąć ten post szerokim łukiem!
No i proszę, wreszcie dowiedzieliśmy się kim jest A. A to Charles DiLaurentis, a Charles DiLaurentis to Charlotte DiLaurentis alias Cece Drake. Powiedzcie szczerze, spodziewaliście się tego? Muszę przyznać, że na fejsbuku aż się roiło od teorii o Charlesie transseksualiście, ale chyba mało kto traktował je poważnie, szczególnie, że twórcy kategorycznie je wykluczyli. Ja również przyjmowałam je z przymrużeniem oka, tak jak te wszystkie bzdury o tym, że Creepy Harold albo papuga Tippy są A. Po prostu mimo wielu absurdów trudno było mi się przekonać do czegoś takiego w PLL. A tu niespodzianka!
Jeśli mam być szczera to nie do końca odpowiada mi takie rozwiązanie. Ogólnie powiem Wam, że 6x10 jak na tak ważny odcinek był według mnie raczej słaby. Zaraz po jego obejrzeniu byłam dosłownie wściekła, co może potwierdzić Klaudiusz ;) Później, gdy wyszły już polskie napisy, zobaczyłam "Game Over, Charles" jeszcze raz, aby upewnić się, że wszystko zrozumiałam jak należy i niczego nie przeoczyłam, zabrałam się za to już na spokojnie i moje negatywne emocje trochę opadły, ale nadal twierdzę, że odcinek mi się nie podobał i nie tego oczekiwałam. Spodziewałam się dużo akcji i jakiegoś takiego wielkiego wow, a żadnej z tych rzeczy się nie doczekałam. To, że osobą w czarnym kapturze okazała się być Cece bardziej mnie najzwyczajniej w świecie poirytowało i zdenerwowało, niż zaskoczyło czy przeraziło...
Moje ciśnienie podskoczyło już podczas pierwszej sceny, kiedy to Cece (o czym jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy) chciała popełnić samobójstwo, a dziewczyny próbowały ją przed tym powstrzymać. "Nie jest za późno, by wrócić do swojej rodziny". Poważnie?! Po tym wszystkim, czego dziewczyny przez nią doświadczyły próbowały ją uratować?! Szczerze? Ciężko mi stwierdzić, co sama bym zrobiła w takiej sytuacji, nie chcę wyjść na jakiegoś człowieka bez uczuć, ale moim skromnym zdaniem żaden motyw nie jest w stanie usprawiedliwić tego, co Cece zrobiła Kłamczuchom i o ile nie podeszłabym i nie popchnęła to bynajmniej nie gadałabym do niej, jakbym się z nią chciała zaprzyjaźnić! No proszę Was... Co to do cholery, jakaś grupa wsparcia czy o co chodzi?
Potem, gdy tylko zobaczyłam postać stojącą tyłem i jej zaokrąglone biodra, wkurzyłam się już nie na żarty, a kiedy ujrzałam twarz Cece to zaczęłam się śmiać i pierwsze co pomyślałam, że to chyba musi być jakiś wyjątkowo kiepski żart. Dodatkowo, gdy przypomniałam sobie o tym, że Cece kręciła z Jasonem to już kompletnie zgłupiałam. Co to ma być, "Moda na sukces"?!
Trzymam się tego, że nadzieja umiera ostatnia, więc do samego końca odcinka cały czas cicho marzyłam o tym, że nagle zza rogu wyskoczy prawdziwy Charles, który będzie wściekły na Cece za to, że próbowała się podpisać pod jego zasługami. Niestety, niczego takiego się nie doczekałam, jedyne co mi pozostaje to mieć nadzieję, że tajemniczy on, który idzie po Alison to jakieś lepsze A od tego, które nam teraz zaprezentowano.
Wiecie czemu jestem aż tak poirytowana "Game Over, Charles"?
Przede wszystkim dlatego, że czuję się perfidnie oszukana. Przez Marlene, przez aktorów, przez pozostałych twórców i przez całe PLL. Po pierwsze, ileż to razy słyszeliśmy, że A pojawiło się w 1x01? Marlene mówiła nam o tym mnóstwo razy. Keegan Allen w jednym z wywiadów zapewniał, że gdy poznamy już tożsamość A będziemy mogli się cofnąć z powrotem do pierwszego sezonu i wszystko nabierze dla nas sensu i będzie oczywiste już od pierwszych odcinków. Nie wiem, jak ma być to oczywiste, skoro o Cece w pierwszym sezonie chyba nawet Marlene jeszcze nie myślała. Po drugie, wszyscy zapewniali nas i obiecywali nam, że Charles to na pewno facet! Nie pół-facet lub kiedyś-facet, ale FACET. Swoją drogą, Charles, którego widzieliśmy w Dollhousie to na 100% był mężczyzna i nikt nie wmówi mi inaczej. W 6x10 Cece mimo obszernych ciuchów nawet od tyłu wyglądała kobieco, spójrzcie na zdjęcie u góry. Rozumiem, że Marlene zawsze do odgrywania roli A brała statystów, ale nie zwracając uwagi na ich płeć sięgnęła kompletnego dna. To jest po prostu nieprofesjonalne!
Ciąg dalszy kłamstw ze strony ekipy PLL:
Niektórzy fani wierzą w to, że Charles może być transseksualistą lub transwestytą (...). Scenarzysta serialu, Bryan M. Holdman, udzielił wywiadu Time Travel Mystery i ujawnił, że transseksualna teoria jest zbyt szalonym pomysłem jak na thriller dla nastolatków. (...) Holdman powiedział, że niektóre rzeczy są po prostu zbyt szalone, nawet jak na nasz serial. Stwierdził, że niektóre rzeczy ukazane w książkach nie nadają się do przełożenia na świat Rosewood, który stworzyli. W książkach Aria odkrywa, że tata Noela jest transwestytą, ale jest to za dalekie posunięcie jak na serial.
Cóż, najwidoczniej nie ma za dalekich posunięć jak na Pretty Little Liars. Marlene zapewniała nas, że na finale będziemy płakać. Zapomniała dodać, że nad naszą głupotą, że kolejny raz daliśmy im się najzwyczajniej w świecie zrobić w konia.
Ogólnie rzecz biorąc wciąż nie mogę przetrawić tego, że to Cece jest A. Już nawet nie chodzi o to, że nie sprawdziła się moja teoria o Wrenie, w którą wierzyłam całym sercem ([*]), tylko o to, że to się po prostu nie trzyma kupy. Wieeeelkie luki w logice. A powróciło w 3x01, a Cece po raz pierwszy pojawiła się dopiero w 3x07 i wtedy dopiero poznała Kłamczuchy. Oczywiście z 6x10 wynika, że dowiedziała się o nich z opowieści Mony, ale nie widziała ich nigdy wcześniej, o czym może świadczyć chociażby fakt, że pomyliła Arię z Hanną. No to jak niby prześladowała je od 3x01, skoro poznała je dopiero w 3x07? Fuck logic.
Dodatkowo Cece pojawiła się w zaledwie 8 odcinkach. Czy to nie jest trochę za mało jak tak naprawdę na głównego bohatera w serialu? I ile na nią było wskazówek? W porównaniu z taką Arią czy też Wrenem to dosłownie nic. Przepraszam bardzo, ale nie jestem w stanie tego w tej chwili przetrawić. Jedyne co jest w przypadku Cece w 6x10 na plus to gra aktorska Vanessy Ray, która bardzo mi przypadła do gustu, widać, że dziewczyna dała z siebie wszystko, postać Cece dzięki niej nabrała nowego wyrazu.
Kolejna ważna postać, którą koniecznie trzeba omówić... Red Coat! I Black Widow! I Sara Harvey! Czyli jedna i ta sama osoba. Nie, nie i jeszcze raz nie! Kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby postaci, która tak naprawdę jest z nami zaledwie od kilku odcinków dawać tak wielką rolę?!
Szczerze? Kiedyś się śmiałam, że pisanie scenariusza do Pretty Little Liars wygląda tak, że na pięć minut przed kręceniem odcinka twórcy siadają przy stole i robią burzę mózgów, stąd tyle niewyjaśnionych i zapomnianych wątków - sami się w tym wszystkim już pogubili! Oczywiście był to przytyk pół żartem, pół serio. Teraz jednak zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym, czy nie ma w tym przypadkiem ziarnka prawdy.
"Mam wrażenie, że przecieki o Wrenie były prawdziwe i Marlene spanikowała, więc szybko zwołała dziewczyny, Sashę, Janel i Vanessę i nakręciła byle jakie alternatywne zakończenie"
Też się nad tym zaczęłam zastanawiać po obejrzeniu odcinka. Gdy do sieci "wyciekły" słynne już spojlery o Wrenie to wiele rzeczy mi się tam nie trzymało kupy, ale porównując z opcją Cece=Charles był to wzór logicznego myślenia.
Wątpię, żeby faktycznie tak było, że ten finał, jaki widzieliśmy, został nakręcony jako alternatywna wersja po przecieku, w końcu taki odcinek to z pewnością niemałe pieniądze, ale przyznam, że mam teraz w sobie ziarenko niepewności, co o tym wszystkim myśleć. Niestety nawet jeśli tak właśnie było naprawdę to Marlene nigdy w życiu nam się do tego nie przyzna, więc myślę, że lepiej zostawić ten temat.
Oczywiście trzeba również wspomnieć o nagłym zmartwychwstaniu Marion Cavanaugh, o którym huczy cały internet.
Marion była żywa, kiedy Ali była nastolatką (4x01), ale została zepchnięta z dachu w Radly kiedy Charles był dzieckiem?
Mama Toby'ego parę lat po tym, jak została zepchnięta z dachu przez Bethany Young nagle jak gdyby nigdy nic pojawiła się we flashbacku ze swoim synem i Alison. Jak rozumiem, była duchem albo demonem, który przypałętał się z Ravenswood.
No cóż... Wielki fail ze strony twórców. Co mnie jeszcze zdenerwowało w tym odcinku to te synchroniczne "ochy" Kłamczuch i ich wiecznie otwarte buzie. Dziwię się, że im mucha do ust nie wleciała ;) A tak prawdę mówiąc to rozumiem, że były zszokowane i nie chodzi mi o samą reakcję, ale o to, że wzdychały równocześnie co dało bardzo sztuczny efekt i zamiast potęgować napięcie w danej sytuacji tylko wywoływały irytację i pobłażliwe uśmiechy, przynajmniej w moim przypadku.
Bardzo zawiodłam się tym odcinkiem, więc nie miejcie mi za złe, że tyle hejtów poleciało. Doszłam jednak do wniosku, że przydałoby się na koniec wspomnieć o czymś pozytywnym. Muszę z nutą satysfakcji przyznać, że bardzo przypadł mi do gustu moment, kiedy Emily uderzyła Sarę. Od początku nie lubiłam tej dziewczyny i tego, że tak przystawiała się do Em, wreszcie dostała za swoje! Podobała mi się również przedostatnia scena, pożegnanie dziewczyn - aż mi się cieplutko na serduszku zrobiło, jak patrzyłam na nie takie szczęśliwe i beztroskie :)
A jak Wasze wrażenie po "Game Over, Charles"? Z chęcią wysłucham Waszej opinii :)
- P.
A ja jestem szczęśliwa, że to nie Wren. ;)
OdpowiedzUsuńWierzyliście w kiepskie przecieki z planu, a przecież tam był fragment o aktorce odgrywającą rolę Cece, ale wszyscy to olali i skupili sie na Wrenie. Ja od początku wiedziałam, że to ona i tyle.
Co tak naprawdę wiemy o jej rodzinie? Totalnie nic... Ale nikt tego nie wziął pod uwagę...
Miałam dość teorii o Wrenie i śmieszy mnie ta ankieta, że fani domagają się innego finału.
Cece jest A, koniec.
No mnie to właśnie nie zadowala, szczególnie, że w fabule pozostaje wiele niezgodności. Mam wrażenie, że to, że Cece jest A wymyślono na parę odcinków przed finałem. Co do rodziny - masz rację, aczkolwiek twórcy zapewniali nas, że A jest mężczyzną, więc to jak najbardziej zrozumiałe, że większość z nas (w tym ja xd) wykluczyła wszystkie kobiety.
UsuńMyślałam że będzie więcej gonitwy XD ale końcówka była mega kochana pożegnanie Spencer i Hanny chyba najbardziej mi się podobalo hahahha i zastanawia mnie że nie pokazali co z mamami od dxiewczyn zamknęli je i tyle
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam ;) A z mamami dziewczyn to też ciekawa sprawa hahaha pewnie wszyscy o nich zapomnieli i do tej pory tam siedzą xd
Usuńwren jest innym A tym który zabił p.D i będzie ścigał kłamczuchy za 5 lat
OdpowiedzUsuńJestem za! :)
UsuńMi się finał nawet podobał, nadal nie mogę uwierzyć, że znamy tożsamość A, mam wrażenie jakby to był jakiś sen.
OdpowiedzUsuńCały wczorajszy dzień modliłam się, by tożsamość A mnie zaskoczyła (bo Wrena się spodziewałam), ale Vanessa moim zdaniem świetnie odegrała swoją rolę dzięki czemu między innymi odcinek tak mi sie podobał.
Oczywiście 6x10 było pełne nie ścisłości, ale do tego powinniśmy być już przyzwyczajeni, PLL to jedna wielka papka, marlene powinna sobie obejrzeć serial od początku to może w końcu zauważy te wszystkie luki.
Sara jako Red Coat Black Widow? Jak tylko zobaczyłam, że Sara nie chciała wejść z dziewczynami pomyślałam, ona coś knuje i chociaż wolę postać Sary jako złą, bo jako dobra dziewczyna Em niemiłosiernie mnie wnerwiała, to stwierdzam, że zniszczyli postać RedCoat, a tym bardziej Black Widow.
Tak czy siak, nie wiem, czy będę oglądać dalej, myślę, że po prostu jednego dnia w przyszłości obejrzę se wszystkie przyszłe odcinki, ale już nie będę czekać z wytęsknieniem na kolejne odcinki, A zostało pokazana, ważne (przynajmniej większość ) zostały rozwiązane, ja już od dawna wiedziałam, że ten odcinek będzie dla mnie jak koniec.
Zgadzam się, przydałoby się posadzić Marlene przed telewizorem i kazać obejrzeć cały serial od początku, żeby sobie uświadomiła, jak wiele ma ubytków w fabule.
UsuńPostać Red Coat do 6x10 była jedną z moich ulubionych, po 6x10 no cóż...
Powiem Ci, że zaraz po obejrzeniu "Game Over, Charles" nie byłam przekonana do tego, czy będę dalej oglądać PLL, jednak kiedy już ochłonęłam to nie wyobrażam sobie, że miałabym to porzucić. Mimo że jestem wściekła na Marlene i finał moim zdaniem był beznadziejny to nie potrafiłabym się rozstać z Pretty Little Liars. Możliwe, że to kwestia tego, że był to pierwszy serial, jaki zaczęłam śledzić z odcinka na odcinek i przez te ponad 3 lata jak go oglądam bardzo się do niego przywiązałam. Nie było dnia, żebym nie zastanawiała się kim jest A. Zdaję sobie sprawę i nie boję się tego powiedzieć, że poziom serialu bardzo spadł, aczkolwiek mam do niego wielki sentyment i choćby nie wiem co, to zawsze będzie to dla mnie - stety lub niestety - najlepszy serial ever :')