Wiem, że trochę późno wstawiam tego posta, patrząc na to, kiedy był #FatalFinale, ale jakoś tak nie mogłam się za niego zabrać, sama nie wiem czemu. Pamiętacie posta z teorią, że to właśnie Mona ma umrzeć w finale, którego wstawiłam kilka godzin przed premierą 5x12? (KLIK) Jak się okazało, ta teoria się sprawdziła! Powiem szczerze, że byłam tym faktem trochę zaskoczona, ale z drugiej strony poczułam się w pewnym sensie dumna, że okazała się czymś więcej niż tylko zwykłym przypuszczeniem :) Przy okazji dziękuję Wam za prawie 500 wyświetleń tej teorii! Trzeba dodać, że jest to nasz rekord i myślę, że patrząc na to, że blog działa dopiero od niedawna - naprawdę fajna liczba! Jeszcze raz, bardzo dziękuję! A teraz, przechodząc do konkretów: tamta teoria miała dwie części - pierwszą, ze wskazówkami, że to Mona umrze oraz drugą, ze wskazówkami na to, iż możliwe, że upozoruje swoją własną śmierć. W tym poście zajmiemy się oczywiście tą drugą częścią ;) Czy to możliwe, że Mona upozorowała swoją śmierć? ZA I PRZECIW! Zapraszam do rozwinięcia!
Jakie mamy dowody na to, że Mona mogła sfałszować swoją śmierć?
1) Plaster na jej ręce w miejscu, gdzie pobiera się krew. Możemy zauważyć ten szczegół w 5x11, kiedy Mona zasłabła przed przesłuchaniem. Kiedy pobiera się krew, jednym z efektów ubocznych może być
zasłabnięcie, oczywiście w wypadku, kiedy pobiera się dużo krwi. W
miejscu morderstwa było dużo krwi, a jak wiemy, Mona potrafi się
poświęcić dla sprawy. Jeśli planowałaby upozorować własne morderstwo,
to krew była jej do tego potrzebna. Może poprosiła kogoś o pomoc, a może
sama, po tym, jak wiele razy udawała pielęgniarkę nauczyła się paru
rzeczy. W każdym bądź razie mogła od jakiegoś czasu "kolekcjonować" swoją własną krew, by potem móc ją wykorzystać właśnie po to, by upozorować własne morderstwo.
2) Jak wiemy, Mona to bardzo inteligentna bestia, mistrzyni w wymyślaniu intryg. Pomogła Alison w ucieczce z Rosewood, zresztą to był jej pomysł. Była A, więc na pewno zna się na rzeczy i tak, jak kiedyś sama powiedziała, nie można nazwać jej amatorką. Myślę, że Mona byłaby w stanie upozorować własne morderstwo.
3) W ostatnim czasie, czyli odkąd Alison oficjalnie powróciła do Rosewood, Mona żyła w strachu. Widać po niej było, że nie do końca radzi sobie z zaistniałą sytuacją. W rozmowie z Arią (również 5x11) wspomniała o tym, że może lepiej by było, gdyby umarła, kiedy spadła z klifu. Czyżby miało być to dla nas wskazówką, że Mona przed 5x12 myślała o swojej śmierci?
4) W przedostatniej scenie widzimy jak ktoś (A) podmienia Jezuska na lalkę Mony, a następnie kładzie Jezuska obok jej ciała w bagażniku. Można się w tym doszukiwać symboliki, tzn. tak, jak Jezus zmartwychwstał, tak Mona "zmartwychwstanie".
Teraz tylko najważniejsze pytanie: dlaczego miałaby upozorować własną śmierć?
Nasuwają mi się dwie odpowiedzi, które ostatecznie wychodzą na to samo:
- Mona bała się Alison i podejrzewała, że ta może ją skrzywdzić, dlatego zdecydowała się upozorować swoją śmierć
- Alison była zła o to, że posłuchała się Mony, kiedy ta zaproponowała jej ucieczkę z Rosewood i teraz postanowiła się na niej odegrać; mogła np. zaszantażować ją, żeby to teraz ona uciekła z Rosewood albo upozorowała własną śmierć.
W obu wypadkach wychodzi na to, że Mona zrobiła to, co zrobiła ze strachu przed Alison.
Teraz czas na dowody, które wskazują na to, że Mona naprawdę nie żyje:
1) Widzieliśmy ciało. A pierwsza zasada PLL mówi o tym, że w Rosewood nikt nie jest martwy, dopóki nie zobaczymy jego ciała. Muszę przyznać, że do tej przedostatniej sceny byłam praktycznie pewna, że Mona jednak żyje, ale kiedy zobaczyłam ciało... No cóż, stwierdziłam, że to chyba jednak koniec. W końcu jak możemy wyjaśnić to ciało? Spała z otwartymi oczami? Była po prostu nieprzytomna? Dość słabe wytłumaczenia. W końcu co jak co, ale w PLL raczej nam ciał nie pokazują, więc wątpię, żeby pokazali je ot tak, dla zabawy, żeby za chwilę Mona nam "zmartwychwstała". Np. ciało Wildena widzieliśmy i on faktycznie nie żyje.
2) Natknęłam się w sieci na komentarze, w których ludzie twierdzili, że ciało, które widzieliśmy w bagażniku wygląda bardziej jak lalka, lub figura woskowa niż prawdziwy człowiek, że jej oczy wyglądają bardzo sztucznie itp., itd. Tutaj jednak fanów Mony muszę zmartwić: na pewno jest to prawdziwy człowiek, ponieważ sama Janel Parrish potwierdziła w wywiadzie, że to była ona we własnej osobie (KLIK).
3) Wypowiedzi Marlene King również świadczą o tym, że Mona naprawdę nie żyje (KLIK)
Co o tym wszystkim myślicie? Jesteście zwolennikami teorii, że Mona upozorowała swoją śmierć czy raczej sądzicie, że to już koniec? Ja osobiście sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Uważam, że wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to ciało na końcu...
- P.
ja myślę, że nie żyje
OdpowiedzUsuńCudowny blog!! Sama nie wiem co myśleć o tej całej sytuacji zaistniałej w PLL ... skomplikowane,lecz uważam że Mona naprawdę nie żyje i była szczera z dziewczynami przynajmniej w małym stopniu to co mówiła było prawdą..
OdpowiedzUsuń